Piszę ten post na prośbę R.
Zdecydowałam, że będzie on poświęcony moim trudnościom w
relacjach z ludźmi.
Okey, może zacznę od problemu najbardziej
oczywistego - mam problem z poznawaniem ludzi, po prostu
rozpoznawaniem ich, nawet jeśli widuję kogoś regularnie przez
dłuższy czas. To schorzenie ma swoją nazwę - prozopagnozja. Podam
na to kilka przykładów.
Miałam pewną nauczycielkę od
kształcenia słuchu, która w momencie tego incydentu uczyła mnie
już chyba ponad rok. Stoję sobie na przystanku i tak patrzę się
prosto na nią i się zastanawiam: „Hmm... no ta kobieta wygląda
trochę jak pani W., ale nieee, za niska...”; po czym ta kobieta
podchodzi do mnie i mówi z taką dziwną miną: „Dzień dobry”...
Przykład numer 2: Miałam dwóch cudownych nauczycieli fortepianu:
jeden uczył mnie przez rok, drugi przez dwa. W przypadku tego
pierwszego, pana R.: Siedzę sobie na korytarzu, ten facet przechodzi
sobie obok; ja się tak na niego patrzę i usilnie próbuję sobie
przypomnieć, kogo mi on przypomina. Dopiero jak mnie prawie minął
to sobie uświadomiłam, że to on! No i powiedziałam dzień dobry -
jego mina - jakby miał paść ze śmiechu...
I wreszcie trzeci
przykład: pan T., który uczył mnie w tym momencie przez 1,5 roku
wyszedł przed szkołę zapalić. Ja idę do szkoły no i tak się
znowu wgapiam w niego i profilaktycznie się z nim przywitałam, ale
nie byłam pewna, czy to on. To był on.
To tylko parę przykładów.
Nie będę się przecież rozpisywać na trzy strony.
No to teraz przejdźmy do konkretnie
relacji. Wszystkie relacje, nie ważne, czy chcę je utrzymywać, czy
nie po prostu się rozlatują. Z tym, że zazwyczaj tendencja jest
taka, że im bardziej chcę jakąś relację utrzymać, tym szybciej
ona się kończy. Nie wspominając już o tym, że problem jest w
tym, żeby w ogóle się rozpoczęła... Zazwyczaj ludzie po prostu
mnie ignorują i nie odpowiadają na moje próby nawiązania
kontaktu. No a jak już odpowiedzą to... różnie, ale najczęściej
jestem ostatnia na liście osób do których warto się odezwać. I
to jeszcze z łachą... Zazwyczaj to ja muszę się starać, aby taki
kontakt się utrzymał, ale i tak jest to z góry skazane na
niepowodzenie. Po prostu po krótszym lub dłuższym czasie zaczynam
ludzi drażnić i po prostu zaczynają być niemili. Ale tak jawnie
niemili. W taki okropny lekceważący sposób.
Przykład: miałam
koleżankę w szkole muzycznej przez baardzo krótki moment. No cóż,
nie wiem czemu, ale ta znajomość bardzo szybko się rozleciała i
jeszcze miałam wrażenie, że ta dziewczyna ze mnie kpi. To jest
najczęstszy scenariusz. Może być też tak, że ktoś ze mną
rozmawia, jest wszystko ok, a potem kontakt nagle się urywa, bez
podania przyczyny.
Kolejny przykład: zadzwoniłam do jakiegoś
chłopaka, który miał mi udzielać lekcji z teorii muzyki. Dzwonię
do niego, a ten cały zadowolony, wydzwania do mnie z 4 razy pod
rząd. Potem jeszcze parę razy gadaliśmy, coraz krócej i chłodniej
(z jego strony). W końcu, żeby jakoś już ta znajomość nie
przepadła napisałam szanownemu P. coś tam pod jakiś postem na FB.
Nie tylko kompletnie go zignorował, ale jak ktoś inny coś napisał
to od razu odpisał i miałam wrażenie, że napisał coś złośliwego
w tej odpowiedzi w moją stronę. No jasna cholercia, przecież ja mu
nic nie zrobiłam...
Moja mama mówi, że relacje między ludźmi to
polityka. Ja nie lubię polityki. Bardzo nie chcę zacząć traktować
ludzi jak pionki w grze i patrzeć tylko co i z kim bardziej mi się
opłaca. Takie myślenie wzbudza mój straszny niepokój i myślę,
że nie czułabym się dobrze z takim myśleniem. Już chyba wolę
moje nieporadne kontakty, ale takie, które są szczere i
niezakłamane. I nie jakieś takie wyrachowane, czy coś...
No cóż,
zawsze mam na pocieszenie mojego kota. I lekcje przez Skype z pewnym
również bardzo miłym chłopakiem. :) Ale w tym momencie nie będę
się nawet na nic nastawiać, może wtedy mnie nie oleje. No to chyba
tyle. Takie moje spontaniczne przemyślenia.
Pozdrawiam! :)
Nika
W moim przypadku zdarzają się identyczne sytuacje i wciąż nie wiem, czemu? dlaczego? ludzie zrywają ze mną kontak nagle i definitywnie. Znajomych również nie poznaję lub nie mam pewności czy znam. Twarze nieznajomych wydają mi się czasem znajome i na wszelki wypadek mówię "dzień dobry" - zwykle pudłuję.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz! No cóż, jeżeli masz identyczne sytuacje, jedyne co mogę Ci doradzić to zapisać się na diagnozę (np. Synapsis, na NFZ, diagnozują również dorosłych, trzeba czekać ok. pół roku)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Nika :)
Mam podobnie z relacjami międzyludzkim. Zawieranie nowych znajomości jest dla mnie trudne, tak jak ich podtrzymywanie. Czasami się rozpadają, czasami ludzie mnie ignorują. Dezorientuje mnie to.
OdpowiedzUsuń