wtorek, 17 czerwca 2014

| 6 | - Kraina Wiecznej Teraźniejszości

Tym razem będzie trochę pesymistycznie. Nawet bardzo. Jeśli więc nie lubicie czytać o sprawach, które nie są słodkie i przyjemne, polecam Wam zawczasu zamknąć tę kartę przeglądarki i pooglądać na przykład kocięta na YouTube, żeby się nie dołować.

Jak zapewne zauważyliście, Świetlik zdążył się już pochwalić pozytywnym wynikiem swojego egzaminu na prawo jazdy. W tym miejscu muszę przyznać, że jestem z niego niewyobrażalnie wręcz dumna, przy okazji jednak nieco Was zaskoczę. Otóż największym powodem mojej dumy nie jest wcale to, że Świetlik został pełnoprawnym kierowcą, gdyż nigdy nie wątpiłam w jego umiejętności w tej dziedzinie, ani też fakt, że jako jeden z nielicznych szczęśliwców zdał obie części egzaminu za pierwszym razem. Nie. Najbardziej cieszy mnie to, że prawo jazdy jest pierwszą od dawna sprawą, którą doprowadził on do końca.

Gdy Świetlik jakiś czas temu napisał posta o swoich słabych stronach, natychmiast zapragnęłam wtrącić swoje trzy grosze, zamiast tego jednak zamyśliłam się nad tym, jak bardzo różne bywają nasze punkty widzenia. Z mojej perspektywy, wszystkie kwestie poruszone w jego poście to mały pikuś, istnieje natomiast coś, co regularnie doprowadza mnie u Świetlika do czarnej rozpaczy... a mianowicie nieumiejętność kończenia tego, co zaczął.

Raz na jakiś czas Świetlik gwałtownie zapala się do robienia czegoś nowego, co zaczyna z wielkim entuzjazmem i czym intensywnie zajmuje się przez x dni z wytrwałością, jakiej mogę mu jedynie pozazdrościć, nie szczędząc wysiłku, czasu ani pieniędzy. Taki stan rzeczy może trwać kilka dni, ale również miesięcy, a nawet lat. Przychodzi jednak moment, gdy ni z tego, ni z owego, Świetlik niespodziewanie porzuca to, czym się zajmował - czasem z powodu jakiejś obiektywnie niewielkiej przeszkody, niewspółmiernej do wcześniejszych wysiłków, czasem z niewyjaśnionych przyczyn - i od tej chwili nijak nie da się go przekonać, by to dokończył. Niechętnie o tym rozmawia, a czasem nabywa wręcz awersji do tematu, o którym wcześniej mógł opowiadać bez końca.

Przykładem niech będzie pewien konkurs, do którego parę lat temu Świetlik zapalił się nie na żarty, po czym przekonał mnie do wspólnego zgłoszenia się i stworzenia pracy konkursowej. Nasz projekt pracy, nad którym myśleliśmy przez kilka dni i zarwaliśmy noc, dostał się do kolejnego etapu i moim zdaniem miał spore szanse przejść dalej. Świetlik jednak nagle porzucił nasz pomysł, początkowo unikając rozmów na ten temat, a wreszcie oznajmiając mi, że po prostu mu się nie chce, czym doprowadził mnie do wściekłości.

Niestety, prawo jazdy, z którego tak bardzo się cieszę, to zaledwie wierzchołek góry lodowej, a na liście rzeczy nieukończonych znajdują się sprawy bardzo różnego kalibru, od poważnych po zupełnie błahe.




Niestety, jak większość ludzi, wraz z wiekiem coraz bardziej tęsknię za poczuciem bezpieczeństwa i stabilizacji. Mogę sobie być dziwna, mogę być oryginalna, ale pod tym względem nie jestem wyjątkiem. Coraz częściej patrzę z zazdrością na innych ludzi, którzy pod koniec studiów mają już w mniejszym lub większym stopniu opracowany plan na życie, choćby tylko wstępny, i mogą spokojnie planować z partnerami swoją przyszłość. W zeszłym roku, gdy Świetlik najpierw coraz rzadziej wychodził z domu i godzinami okupował komputer, a potem znienacka wpadł na pomysł wyjazdu na stałe na drugi koniec Polski i porzucenia wszystkiego, co zaczął, byłam niebezpiecznie bliska depresji. Problem ten jest dla mnie o wiele większym murem między nami niż cokolwiek, co można znaleźć w kryteriach zespołu A., choć w tych kryteriach się nie znajduje - jest też jedynym problemem, z którym sobie zupełnie nie radzę. Pieniądze bowiem, jak powszechnie wiadomo, nie rosną na drzewach, choć byłoby to cudowne.

Plusem sytuacji jest to, że gdy ktoś mi znajomy znajduje się w podobnej sytuacji, to jest w mniejszym lub większym "zawieszeniu", nie wypytuję już, jakie ma plany na przyszłość lub dlaczego takowych nie posiada. Nawet jeśli wiem, że ktoś całymi dniami siedzi przed kompem, nie potrafię w to wnikać. Zapewne na dłuższą metę nie jest to właściwe, zapewne trzeba próbować pomóc, zrobić coś, ale nie bardzo wiem, jak mogłabym rozmawiać i co zrobić, jeśli nie umiem poradzić sobie z tym chwastem we własnym ogródku. Wobec tego wszyscy, którzy sami nie potrafią go wyplenić, mogą ze mną gadać bez obaw, że zacznę im suszyć głowę i prawić morały jak inni.

Minusem jest to, że czasem - w dni wolne - nie mam ochoty wychodzić z łóżka. Tak, tak. Czasem mam ochotę zostać pod bezpieczną kołdrą, popijać herbatkę, słuchać Sigurów i zastanawiać się, czy Świetlik jest ze mną dlatego, że nie chce skończyć, czy może nie potrafi skończyć. Najpóźniej następnego dnia jednak, a zwykle po godzinie lub kilku, przypominam sobie o pieniądzach i o tym, gdzie one nie rosną, i zbieram się do kupy.

Chciałabym wiedzieć, jak to jest, gdy czas mija, a ten moment nie przychodzi. Dlaczego tak bywa i jak się człowiek wtedy czuje. Chciałabym móc to zrozumieć tak, jak chce się zrozumieć wroga – żeby móc z nim walczyć.

A jednocześnie wolałabym nigdy się tego nie dowiedzieć.




R.

4 komentarze:

  1. "Coraz częściej patrzę z zazdrością na innych ludzi, którzy pod koniec studiów mają już w mniejszym lub większym stopniu opracowany plan na życie, choćby tylko wstępny, i mogą spokojnie planować z partnerami swoją przyszłość."

    Z partnerami, looooool!
    Nie no, dobra, wiem że ludzie faktycznie mają tych partnerów, plany i coś. A ja jestem wciąż na tym samym etapie rozwoju, co byłam w liceum. Wciąż zastanawiam się, jak ludzie to robią.

    Gratulacje dla Świetlika za zdany egzamin! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Przeczytałem kiedyś, że aspy mają trudności z koordynacją ruchów i wykonywaniem złożonych czynności manualnych. Wydaje mi się jednak, że wszystko zależy od sytuacji. Jeśli czynności są powtarzalne, jak np. w grze na instrumentach muzycznych albo podczas prowadzenia, to bez problemu można uzyskać naprawdę dużą sprawność. Gorzej jest z sytuacjami nieprzewidywalnymi, w których trzeba szybko improwizować, np. podczas sportów zespołowych.

      Ś.

      Usuń
  2. Rada: jesli żyjesz z Aspie nigdy nie wynajmuj mieszkania do remontu z myślą "naprawię to".
    Wprowadziliśmy się od takiego mieszkania, moj Aspie miał wyremontować kilka rzeczy w porozumieniu z właścicielką (umie robić takie rzeczy). Szafę robił dwa lata (rozmontował ją w dniu przejęcia mieszkania, skończył 2h przed zdaniem mieszkania).
    W nowym uparłam się, ze WSZYSTKO ma być jak najszybciej rozmontowane, rozpakowane i ustawione bo wiedziałam, ze inaczej pudła będą stać w jednym miejscu przez kilka mies.
    k.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam i mam poczucie spadku odczuwanego poziomu oryginalności mojego aspiego. Otacza mnie wszechświat niedokończoności.
    Dajcie znać, jak wymyślicie remedium.

    OdpowiedzUsuń