sobota, 7 czerwca 2014

| 4 | - Jak to jest?

Jak to jest być partnerką faceta z ZA?

Rozczaruję Was - nie znam odpowiedzi na tak postawione pytania.

Odkąd pierwszy raz spotkałam człowieka z ZA, minęło już dziewięć lat bez kilku dni, w którym to okresie poznałam w różnych okolicznościach kilkanaście osób z ZA. Mogę przysiąc, że nie było wśród nich dwóch takich samych ludzi. Były osoby, które zasypały mnie słowami, jak i takie, które wypowiedziały ich w moim towarzystwie zaledwie kilka. Niektórzy nie żartowali przy mnie wcale, inni doprowadzali mnie swoimi żartami do łez. Niektórzy wzbudzili we mnie ogromną sympatię, inni byli dla mnie neutralni. Niektórzy zostali moimi znajomymi, z innymi odbyłam jedną czy dwie rozmowy.

Znam ludzi, którym się wydaje, że jeśli poznali jedną osobę z ZA, poznali wszystkich, zwłaszcza po naczytaniu się tego i owego. Pierwszą rzeczą, którą chciałabym wam powiedzieć, jest: nic bardziej mylnego. Nie ma klucza, który otwiera wszystkie zamki. Nie ma jedzenia, które smakuje wszystkim. Nie ma ani jednej rzeczy na świecie, która budzi we wszystkich identyczne uczucia. Nie ma też dwóch takich samych osób z ZA, podobnie jak nie ma dwóch takich samych NT, blondynów, nauczycieli, homoseksualistów, diabetyków czy morderców. Zapomnijcie.

Oczywiście, i tak nie zapomnicie, bo taki już z nami, ludźmi, jest problem. Ogółem lubimy uogólnienia.

Tak czy siak, właściwszym pytaniem jest: Jak to jest być partnerką Świetlika?

Jeśli zaś chodzi o to, jak to jest być partnerką Świetlika, pierwszym słowem, które na zasadzie skojarzeń przychodzi mi do głowy, jest "podwójnie".

Przede wszystkim od zawsze mam wrażenie, że jest ich dwóch.

Jeden Świetlik - ten, którego poznałam najpierw i z którym zawarłam bliską znajomość na przestrzeni kilku miesięcy - jest osobą całkiem ekstrawertyczną. Prawie nigdy nie jest cicho, zawsze produkuje jakieś dźwięki, a to śpiewając, a to nucąc, to znów wystukując rytmiczne melodyjki. Ta wersja Świetlika, jeśli tylko jest w nastroju do rozmowy, rozmawia dużo i chętnie, jest również uczuciowa, lubi kontakt fizyczny i przez większość czasu patrzy mi w oczy. Ma bardzo podzielną uwagę, potrafi bowiem jednocześnie wykonywać kilka różnych czynności, na przykład w tym samym czasie kodować, co mówię, jeść, korzystać z komputera i nucić. Często się wygłupia i żartuje, co najmniej kilka razy dziennie wpada w całkowitą głupawkę z zupełnie błahych powodów. Na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od innych ludzi.

Drugi Świetlik pojawia się ni stąd, ni zowąd, w sytuacjach, gdy nie jesteśmy sam na sam, a jednocześnie jest głośno i/lub trzeba rozmawiać z innymi. Przedziwna ta metamorfoza wygląda tak, jakby znienacka zaczynała otaczać go zupełnie inna aura.
Początkowo było mi trudno uświadomić sobie, co powoduje we mnie to uczucie, z czasem jednak zauważyłam, że składa się na nie wiele drobnych zmian, które trudno wyizolować i sprecyzować. Jego sposób poruszania się staje się jakiś inny, usztywniony, głos jakby automatyczny i pozbawiony ekspresji, a całość sprawia wrażenie bycia w ciągłym (mniejszym lub większym) napięciu. Przez większość czasu patrzy w dół lub ucieka gdzieś wzrokiem i najchętniej nie odzywa się, a jeśli musi rozmawiać, to rozmowa nie jest w pełni naturalna. Im głośniej jest dookoła i im dłużej to trwa, tym bardziej intensywna jest przemiana i tym trudniej się porozumieć. Odstępy pomiędzy moimi wypowiedziami a jego odpowiedziami na nie są coraz dłuższe, zaś odpowiedzi lakoniczne i czasem nieadekwatne.
Najłatwiej zaobserwować to na rodzinnych imprezach z udziałem wielu ludzi, gdy Świetlik stopniowo coraz bardziej się "wyłącza", aż w końcu czuję, że musimy wyjść na trochę na zewnątrz, bo jest już bardzo niedobrze. Jest to jednak ekstremalny poziom, najbardziej oddalony od zera punkt na osi.

Metamorfozy Świetlikowe przypominają mi kreskówkę z dzieciństwa, The Mask, gdzie nieśmiały facet po założeniu maski staje się drugą wersją siebie, która niczego się nie boi, walczy z potworami i płata ludziom brzydkie figle. Tyle tylko, że tutaj jest na odwrót.


http://jakeanimationfundamentals.blogspot.com


Najtrudniejsza w tym wszystkim jest dla mnie świadomość, że to, co ja postrzegam jako nienaturalne, dla innych ludzi jest właściwą rzeczywistością, nie alternatywą. Inni ludzie nigdy nie poznają Świetlika w całości takiego, jakiego znam ja, zupełnie odprężonego, otwartego i ekspresyjnego, na czym tracą obie strony.  Owszem, istnieje niewielkie grono osób, w których obecności metamorfoza dokonuje się w mniejszym stopniu, jak Świetlikowi znajomi od astronomii, jednak z mojej perspektywy to nadal jest wersja demo, a nie pełna wersja.

Z drugiej strony, świadomość, że jestem jedyną osobą, która potrafi odblokować pełną wersję, jest dla mnie najpiękniejszym, co spotkało mnie w życiu. Myślę, że trudno o bardziej pewny i namacalny dowód miłości. Słowa mogą kłamać, wygląd maskować, czyny być fałszywe czy wymuszone, ale to, co obserwuję, dzieje się samo i z całą pewnością nie da się tego udać.

Nie mam zielonego pojęcia, czy inni ludzie z ZA zmieniają się w podobny sposób, będąc sam na sam ze swoimi partnerami, czy też nie, a jeśli tak - jak wielu z nich to dotyczy. Nie wiem tego, ale podejrzewam, że u większości oglądam drugą wersję, a jeśli już jest mi dane trochę więcej, to tylko kawałeczek dema pierwszej wersji i raczej się to nie zmieni.

Drugi aspekt słowa "podwójnie" wiąże się z tym, że odkąd poznałam Świetlika, czuję się, jakbym żyła na pograniczu dwóch światów, które nie potrafią się zrozumieć. Każdy z nich rządzi się swoimi prawami, jest na swój sposób piękny i na swój sposób smutny. Każdy z nich bywa mi bliski, na wyciągnięcie ręki, ale i obcy, w chwilach, gdy zdaję sobie sprawę, że nie jest do końca mój, nigdy bowiem do końca nie zrozumiem żadnego z nich... nawet tego, z którego się wywodzę, nigdy nie rozumiałam i nie zrozumiem w stu procentach, nie mam co do tego złudzeń.

6 komentarzy:

  1. Ja wiem jedno - nie byłabym w stanie być z osobą z ZA, podobnie jak nie byłabym w stanie być z kimś z autyzmem. I mówię to w pełni odpowiedzialnie, jako osoba, która przecież jest specjalistą zajmującym się tymi zaburzeniami. W przeciwieństwie do Ciebie miałam w przeszłości wiele związków, z różnymi chłopakami, którzy w większości okazywali się bardzo niedojrzali, musiałam im matkować, ciągle ich pilnować, analizować ich uczucia I zachowania, zastanawiać się, dzielić włos na czworo. To mnie wymęczyło I z czasem zaczęłam tęsknić za facetem, który byłby totalnie prosty w obsłudze, zawsze mówił to, co myśli, był zupełnie autonomiczny, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. Dlatego nieodmiennie podziwiam Cię za to, że jesteś w stanie być z ASem. Nie chcę, żeby brzmiało to tak, że uważam takie osoby za ludzi specjalnej troski, po prostu chodzi mi o to, że ja sama już nie umiałabym związać się z kimś takim, przerosłoby mnie to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się nie zgadzam - są bardzo prości w obsłudze. Nie kłamią i można mieć pewność, że nie zdradzają.
      U AS po prostu dokładnie widać tę cechę, którą maja wszyscy inni ludzie - każdy myśli inaczej więc jesli chcesz być zrozumianym to musisz wyrażać się klarownie i nie zakładać, że każdy myśli i robi tka jak ty.
      Jak chcę, żeby sprzątnął coś teraz to mówię teraz albo w przeciągu x minut (żeby skończył robić to co robi - każdy się irytuje przerwaniem mu czynności). Tak samo nie stousję fochów i "domyśl się" albo "domyśl się jak lubię uprawiać seks" - ta postawa działała w moich związkach z nieAspie też.
      O AS mowi się, że mają skrajnie męski mózg.

      Twoja narracja mężczyznach pokazuje, że sama tez masz pewne problemy - bardzo rzadko sie zdarza, ze wina za jakość związku lezy tylko po jednej stronie. Nawet profesjonaliści mogą potrzebować terapii.

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że takie postrzeganie aspich jako jakiegoś problemu, ciężaru, który się bohatersko znosi, wynika z braku bliższej znajomości z nimi. W życiu nie zamieniłabym mojego uroczego, inteligentnego, kreatywnego, dobrego, o nieziemskim poczuciu humoru aspiego na kogoś zwyczajnego. Bycie aspim to nie tylko problemy sensoryczne czy jakieś inne trudności, ale też masa cech uznawanych powszechnie za zalety. Ale trzeba być z kimś dość blisko, by potrafić je dostrzec.

      Usuń
  2. Zawsze kiedy o tym opowiadasz, mam wrażenie, że znam to z autopsji. ;) Swoją drogą - podziwiam Twoją odwagę i umiejętność pisania o tym, ja już bym nie mogła tak, jak dawniej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój tak robi. Ma też wersję ofensywną - przy składaniu reklamacji albo tłumaczeniu komuś, że cos powinno być tak a tak. Ja się wtedy chowam nawet jak wiem, ze ma rację (ale czasami się czepia strasznych pierdół) bo zachowuje sie jak najgorszy tryb klienta ever i mowi takim tonem głosu jakby krzyczał (i nie rozumie tego jak jest odbierany).
    K.

    OdpowiedzUsuń