Ostatnio robiliśmy sobie naleśniki. Gdy w garnku z ciastem zostało jeszcze trochę ciasta, a ja kończyłem smażyć naleśnik, do kuchni zajrzała Rika. Wówczas Rika poleciła mi, abym zdjął tamten z patelni i "wylał resztę z garnka", na co ja, niewiele myśląc, wywaliłem zawartość garnka do zlewu. Wywołało to panikę Riki, która zaczęła się tłumaczyć, że mówiąc "wylej", nie miała na myśli wyrzucenia, tylko zrobienie ostatniego naleśnika. Zaczęła przy tym w dziwny sposób wymachiwać rękami i niemalże skakać w miejscu niczym Gabriel Janowski.
W moim odczuciu postąpiłem jak najbardziej słusznie. Nie wiem, jak można inaczej zinterpretować polecenie "wylania" reszty ciasta, które mogłoby posłużyć co najwyżej do stworzenia naleśnika o masie zdecydowanie poniżej średniej.
W kuchni zawsze potrzebuję bardzo dokładnych poleceń. Pamiętam, że gdy raz dostałem polecenie pokrojenia ogórka, spytałem o grubość pojedynczego plasterka w milimetrach i dopuszczalny margines błędu.
Ś.
Też bym tak postąpiła. Wylej = do zlewu.
OdpowiedzUsuńHehe :D Zrobiłam kiedyś podobny błąd (tyle że z zupą).
OdpowiedzUsuńAch, ten język polski. Owszem, można "wylać ciasto na patelnię". ;)
OdpowiedzUsuń