niedziela, 16 sierpnia 2015

| 44 | - Szkoła

Czytałem wiele razy, że aspy często są nękane w szkole. Mnie się to nigdy nie zdarzyło, ponieważ potrafiłem wykupić sobie respekt i poważanie wśród klasowych tłumoków poprzez regularne dawanie prac domowych i pomaganie na kartkówkach. Nigdy mi to nie przeszkadzało, bo nie uważałem ich za wartościowych rywali na przyszłym rynku pracy.

W gimnazjum miałem grupę kolegów, z którymi lubiłem gadać o głupotach i robić sobie nawzajem głupie dowcipy. Z jednym z nich czasami grałem po szkole w gry na kąpie. Mam bardzo dużo śmiesznych wspomnień z tego okresu i zdarza mi się z nich śmiać w losowych momentach, gdy mi się nagle przypomną. Przykładowo, kiedyś posłałem koledze karteczkę z wiadomością obrażającą go, jednak karteczka została przechwycona przez nauczycielkę i wklejona do zeszytu uwag z podpisem: "List Świetlika do kolegi". W dniu ukończenia szkoły urwał mi się kontakt ze wszystkimi kolegami, pomijając sporadyczne rozmowy. Czasem się zastanawiam, co się z nimi stało. Jeszcze kilka lat temu miałem wiadomości, że dużo osób z moich klas szkolnych powyjeżdżało za granicę, ale niektórzy na pewno nie zmienili miejsca zamieszkania i wciąż żyją w tym samym mieście.

W liceum miałem mniej kolegów, bo trafiłem do głupszej klasy. Z kilkoma osobami nie umiałem znaleźć wspólnego języka, ale nie doświadczałem żadnych przykrości. Klasa była dosyć specyficzna, bo pomimo wieku osiemnastu lat większość chłopaków jeszcze w ostatnim roku szkoły zachowywała się na poziomie dwunastolatków, na przykład rzucając w siebie kawałkami jedzenia podczas wigilii klasowej. Rika nie lubiła tej klasy, bo pewnego razu, gdy rozmawialiśmy na korytarzu, jakiś synek łaził za nami i robił nam zdjęcia telefonem. Uważa też, że czasami ludzie z mojej klasy z liceum śmiali się ze mnie, ale ja nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo tego nie słyszałem. Ja jednak uważam, że nie byli nastawieni do mnie nieprzyjaźnie, a mieli po prostu taki styl bycia. W swoim gronie robili sobie gorsze żarty, na przykład sprawdzanie, czy czyjąś bułkę można zrzucić z trzeciego piętra szkoły na sam parter przez szparę pomiędzy schodami na korytarzu.

W ostatniej klasie liceum poszedłem na studniówkę, mimo że nie miałem ochoty i zupełnie mi się tam nie podobało. Mama po prostu mnie tam zapisała bez mojej wiedzy. Posiedziałem około półtorej godzinki i wróciłem do domu z jednym z kolegów. 

W szkole nie przepadałem za WF-em, bo jestem słaby w sportach zespołowych. Jedynym, z którym sobie jako tako radziłem, była siatkówka, ponieważ tam aspekt zespołowości ma mniejsze znaczenie niż na przykład w piłce nożnej albo koszykówce. Najbardziej lubiłem indywidualne dyscypliny oraz siłownię, mimo że nie jestem Mocarnym.
Z pozostałych przedmiotów miałem oceny dość specyficzne, ponieważ te, które mnie interesowały (język angielski, matematyka, informatyka), zaliczałem na najwyższe stopnie, a reszta ocen oscylowała w granicach trójek i czwórek. Moim największym "osiągnięciem" było zagrożenie z WOS-u na półrocze w liceum.

Ś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz